Jak błogosławiony Franciszek udał się ze swymi jedenastoma towarzyszami na dwór papieski, by przedstawić Ojcu Świętemu swój plan i uzyskać zatwierdzenie Reguły, którą napisał

Błogosławiony Franciszek widząc, że Pan powiększył liczbę i zasługi jego braci, gdy było ich już dwunastu, doskonałych i tak samo myślących, powiedział owym jedenastu, on sam dwunasty, ich wódz i Ojciec:

– Bracia, widzę, że Pan w swym miłosierdziu, chce powiększyć naszą grupę. Chodźmy więc do matki naszej, Świętego Kościoła Rzymskiego. Przedstawmy Najwyższemu Kapłanowi to, co Pan rozpoczął czynić przez nas, abyśmy zgodnie z jego wolą i nakazem prowadzili nadal

rozpoczęte dzieło.

Gdy myśl Ojca spodobała się pozostałym braciom, wyruszyli wraz z nim na dwór papieski. Wówczas powiedział im:

– Wybierzmy jednego z nas na przełożonego i uważajmy go jako tego, który zastępuje Jezusa Chrystusa, abyśmy szli i odpoczywali tam, gdzie on zechce.

Wybrali brata Bernarda, pierwszego po błogosławionym Franciszku i postępowali wobec niego tak, jak pragnął Ojciec. Szli więc radośni, na ustach mając tylko słowa Pańskie, nie ośmielając się mówić o niczym innym, jak tylko o sławie i chwale Bożej; i o tym, co odnosiło się do pożytku duszy, a także oddawali się często modlitwie. Pan zaś przygotowywał im zawsze miejsce na spoczynek i sprawiał, że służono im w tym, co konieczne.

Przybyli do Rzymu. Tu spotkali biskupa Asyżu, który przyjął ich z wielką radością. Darzył bowiem specjalnym szacunkiem i uczuciem błogosławionego Franciszka i wszystkich braci. Nie znając jednak powodu ich przybycia, zaniepokoił się. Obawiał się bowiem, by nie zamierzali opuścić swej ojczyzny, gdzie Pan posłużył się już nimi, aby uczynić wiele rzeczy godnych podziwu. Cieszył się bowiem bardzo, mając w swej diecezji tych ludzi, których życie i przykład budziły w nim tak wielkie nadzieje. Gdy jednak dowiedział się o celu ich przybycia, gdy został dokładnie zapoznany z ich planami, bardzo się uradował. Obiecał braciom, że udzieli im w tym celu poparcia. Biskup ów był znajomym kardynała Jana od Św. Pawła, biskupa Sabinę, człowieka prawdziwie napełnionego łaską Bożą, który bardzo miłował sługi Boże. Gdy biskup zapoznał go z życiem błogosławionego Franciszka i jego braci, gorąco zapragnął widzieć męża Bożego i kilku jego towarzyszy. Dowiedziawszy się, że są w Rzymie, wyszedł im naprzeciw i przyjął ich z wielkim szacunkiem i miłością.

Przez kilka dni, kiedy pozostawali z nim, zbudowali go tak bardzo rozmowami i postępowaniem, że widząc, iż rzeczywiście ich życie jaśnieje tym, co o nich słyszał z pokorą i pobożnością polecił się ich modlitwom. Prosił również o specjalną łaskę, by od tej chwili mógł być uważany za jednego z nich. W końcu zapytał błogosławionego Franciszka o powód jego podróży. Wtajemniczony we wszystkie zamiary i pragnienia, zaoferował im swe poparcie w kurii. Kardynał udał się więc na dwór i powiedział papieżowi Innocentemu III:

– Spotkałem najdoskonalszego człowieka, który chce żyć według ideałów świętej Ewangelii i zachowywać w całej rozciągłości doskonałość ewangeliczną. Wierzę, że Pan chce posłużyć się nim dla odnowienia na całym świecie wiary Świętego Kościoła.

Słysząc to papież bardzo się zdziwił i polecił kardynałowi przyprowadzić do siebie błogosławionego Franciszka.

Następnego więc dnia mąż Boży został przedstawiony przez wspomnianego kardynała papieżowi, któremu ujawnił wszystkie swoje święte zamiary. Papież, który był człowiekiem wyjątkowej roztropności, aprobował je według przyjętych form. Dając jemu i jego braciom kilka wskazówek, błogosławił ich mówiąc:

– Bracia, idźcie z Panem i jak sam raczy was natchnąć, tak wszystkim głoście pokutę. Gdy zaś Bóg Wszechmogący zwiększy waszą liczbę i będzie nadal obdarzał was łaską, przyjdźcie nas powiadomić, a my udzielimy wam więcej niż teraz i jeszcze bezpieczniej powierzymy wam większe sprawy.

Ojciec Święty chcąc wiedzieć, czy to na co się zgodził i na co zamierzał się zgodzić, było zgodne z wolą Pana, zanim Święty od niego odszedł, powiedział do niego i jego towarzyszy:

– Synowie moi, wasz rodzaj życia wydaje się nam zbyt twardy, i surowy. Chociaż wierzymy, że macie tak wielką gorliwość, iż nie należy w was wątpić, to jednak powinniśmy myśleć o tych, którzy pójdą za wami, aby ta droga nie wydawała się im zbyt ciężka.

Gdy spostrzegł stałość ich wiary i kotwicę nadziei bardzo mocno tkwiącą w Chrystusie do tego stopnia, że nie chcieli odstąpić od swego ideału, powiedział błogosławionemu Franciszkowi:

– Synu, idź i proś Boga, aby objawił ci, czy to, czego pragniecie wypływa z Jego woli. Skoro przekonamy się, że taka jest wola Pana, przychylimy się do twoich pragnień.

Gdy więc święty mąż modlił się idąc za radą papieża, Pan przemówił do niego w duchu przez przypowieść, mówiąc:

– Żyła na pustyni pewna kobieta bardzo biedna i piękna. Pewien potężny król podziwiając jej urok zapragnął ją poślubić w nadziei, że urodzi mu piękne dziecię. Po zawarciu i dopełnieniu małżeństwa narodziło się wielu synów. Gdy dorośli matka powiedziała im te słowa:

„Dzieci moje, nie wstydźcie się waszego pochodzenia, bo jesteście synami króla. Idźcie więc na jego dwór, a on zatroszczy się o to wszystko, co wam będzie potrzebne.”

Kiedy przybyli, król podziwiał ich piękno, a odkrywając w ich twarzach własne rysy, zapytał: „Czyimi synami jesteście?”

Odpowiedzieli, że są synami ubogiej niewiasty przebywającej na pustyni. Król przejęty radością uściskał ich mówiąc:

„Nie obawiajcie się niczego, jesteście moimi synami. Jeżeli żywię u stołu mego obcych ludzi, czyż nie jest rzeczą o wiele słuszniejszą, bym troszczył się o was, którzy jesteście moimi własnymi synami?”

Posłał więc król po tę kobietę celem sprowadzenia jej na dwór, by tutaj wychowywała wszystkich synów, których miała z nim.

Błogosławiony Franciszek rozmyślał nad tym widzeniem, które miał podczas modlitwy i zrozumiał, że on właśnie jest tą ubogą niewiastą.

Po skończeniu modlitwy stanął na nowo w obecności papieża i opowiedział mu szczegółowo wizję, którą ukazał mu Pan.

– Panie, powiedział, to ja jestem ową biedną kobietą, którą Pan w swej miłości i miłosierdziu uczynił piękną i z którą prawnie chciał mieć dzieci. Król królów przyrzekł mi wyżywić wszystkich synów, których mi da, bo jeśli daje pokarm obcym, bardziej jeszcze powinien dawać własnym dzieciom. Jeśli bowiem Bóg udziela dóbr doczesnych grzesznikom, aby w miłości ich wyżywić, to o ileż bardziej udzieli ich mężom ewangelicznym, którym się to sprawiedliwie należy.

Na te słowa papież zdumiał się ogromnie, a najbardziej dlatego, że przed przybyciem błogosławionego Franciszka widział we śnie Kościół św. Jana na Lateranie, któremu groziła ruina i jednego mizernego i wzgardzonego zakonnika, podtrzymującego go swymi ramionami. Po obudzeniu zdumiony i wystraszony, całą swą mądrością i przenikliwością starał się odkryć znaczenie owego widzenia. Lecz po kilku dniach, gdy przyszedł do niego błogosławiony Franciszek i przedstawił mu swe plany, jak powiedziano, a także poprosił o zatwierdzenie Reguły, którą napisał w prostych słowach, posługując się tylko słowami świętej Ewangelii, do doskonałości której całkowicie przywarł, papież patrząc na niego, tak żarliwego w służbie Bożej i zastanawiając się nad swoją wizją, a także nad wspomnianą przypowieścią męża Bożego zaczął mówić do siebie:

– Zaprawdę, to on jest tym świętym zakonnikiem, który odbuduje i podtrzyma Kościół Boży.

Uścisnął go i uznał Regułę, którą napisał. Dał mu także pozwolenie do głoszenia wszędzie pokuty. Później dał takie upoważnienie wszystkim braciom z tym jednak zastrzeżeniem, że trzeba było uzyskać pozwolenie błogosławionego Franciszka, by można było głosić kazania. Wszystko to zatwierdził później na Konsystorzu.

Po otrzymaniu tego, błogosławiony Franciszek składał dzięki Bogu, a uklęknąwszy przyrzekł pokornie i pobożnie posłuszeństwo i szacunek papieżowi. Inni bracia, stosownie do polecenia papieża, przyrzekli również posłuszeństwo i szacunek błogosławionemu Franciszkowi. Otrzymawszy błogosławieństwo Ojca Świętego, nawiedzili groby Apostołów.

Później kardynał kazał udzielić tonsury błogosławionemu Franciszkowi i innym braciom, ponieważ chciał, by wszyscy byli duchownymi.

Wówczas mąż Boży wraz ze swymi braćmi opuścił Rzym i udał się w świat. Podziwiał to, że jego pragnienie tak łatwo się spełniło i czuł, że każdego dnia wzrasta w nim nadzieja i ufność wobec Zbawiciela, który poprzez swoje święte objawienia dał mu poznać wcześniej to, co dopiero miało stać się później.

W istocie, przed otrzymaniem od papieża wyżej wymienionych przywilejów, wydawało mu się w nocy, podczas snu, że przechodzi drogą, przy której rosło drzewo ze wspaniałą koroną, piękne, potężne i ogromne. Zbliżył się i u stóp drzewa podziwiał jego wysokość i piękno. Nagle odczuł, że on sam rośnie i to tak, że dotyka wszystkich gałęzi drzewa i z wielką łatwością zgina je do ziemi. Tak się właśnie stało, gdyż to papież Innocenty był tym wysokim drzewem, najpiękniejszym i najwspanialszym na świecie, a tak łaskawie przychylił się do prośby i pragnienia błogosławionego Franciszka.”

(Relacja Trzech Towarzyszy)