19 maja wspominamy św. Kryspina z Viterbo (1668-1750), kapucyna i kwestarza.

Piotr Fioretti (Kryspin) urodził się 13 listopada 1668 roku w skromnej włoskiej rodzinie. Do 25 roku życia pracował w warsztacie szewskim swojego wujka.
22 lipca 1693 roku wstąpił do kapucynów w klasztorze Palanzana w Viterbo, a 22 lipca 1694 roku złożył śluby zakonne.

W Zakonie był kolejno szewcem, ogrodnikiem, infirmiarzem oraz kwestarzem, najdłużej, bo w latach 1702-1748, w Orvieto. Przy tym wszystkim był zawsze pogodny. Wszędzie, gdzie się pojawiał, dał poznać się, jako radosny i wrażliwy na ludzką biedę brat. Często też nazywano go „bratem radosnym” lub „wesołkiem Maryi”.

Ucieszyłem się słysząc, że w sercu mogę przytulić najświętsze słowa, które pozostawił nam nasz ukochany Pan w świętej Ewangelii. Tam znajdziemy pewną i bezpieczną drogę, którą można podążać zgodnie z Jego świętą wolą, a rozważanie Jego woli oraz Jego świętego życia i męki jest najlepszym sposobem, by nie popadać w błędy oraz najlepszym ćwiczeniem w świętych cnotach. Radość w Panu, ze swej strony, daje nam wiele.
św. Kryspin z Viterbo

Promieniował czułym nabożeństwem do Matki Najświętszej, które nacechowane było pewną poetycznością. Słynął ponadto z niezwykłych łask oraz z mądrych rad, po które przychodziło do niego wielu. Świadectwem tej działalności są jego listy.
Zmarł 19 maja 1750 roku w Rzymie. Beatyfikował go w 1806 roku Pius VII, a kanonizował św. Jan Paweł II w 1982 roku.
List św. Kryspina z Viterbo do ks. Giuseppe Smaghi:
Ucieszyłem się, otrzymawszy Twój wielce szanowny list, z którego się dowiedziałem, że całym sercem przyjąłeś te słowa świętości, które najukochańszy Pan zostawił nam w swojej Ewangelii. Właśnie tam znajduje się bezpieczna i pewna droga, po której każdy może kroczyć według Jego najświętszej woli. Pomaga nadto rozmyślanie nad wielce błogosławionym życiem i męką Chrystusa, które można nazwać niezawodną szkołą, w jakiej odrzuciwszy wszelkie błędy, chrześcijanin może się ćwiczyć do wszelkiego rodzaju cnót.
Jednak jest rzeczą konieczną, abyś miał silnego i wielkiego ducha dla oddalania wszelkiego smutku i zamętu: każdy lęk bowiem rodzi się tak z naturalnej słabości, jak i z diabelskiego podstępu albo z jakiejś zewnętrznej przyczyny. Lecz z jakiegokolwiek źródła on pochodzi, Ty niewątpliwie powinieneś się starać go wyrzucać, pamiętając o słowach z księgi Eklezjastesa: „Oddal długotrwały smutek od siebie; bo smutek zgubił wielu i nie ma w nim żadnego pożytku”. Bo jeżeli w duszy zaczniesz się skłaniać do tego rodzaju chorobliwego smutku, nękające Cię zło się nie zmniejszy, a wręcz nabierze większej stąd mocy.

Dlatego zachęcam Cię, abyś się zdał na najukochańszego Pana, który mówi: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Chociaż nie możemy uczynić nic dobrego, jednak z naszej strony powinniśmy się starać zrobić to, co możemy.
Dlatego kiedy poczujesz, że zbliża się do Ciebie jakiś smutek, czy to gdy udajesz się do słuchania spowiedzi, czy to do jakiegoś innego obowiązku spełnianego na większą chwałę Boga, nie powinieneś z tego powodu się zatrzymywać, ale idź; idź radośnie i chętnie, nie zwracając nań żadnej uwagi.

Raczej powinieneś ucinać każdą niepokojącą Cię myśl o przyszłym smutku, mówiąc: „Rozpalony miłością Bożą, staram się pełnić Jego wolę”. I uważaj, jak tylko potrafisz, abyś się zawsze radował w Panu i cieszył się tym, co genialne, ale dobre i święte, ile razy opanowuje Cię smutek.
Ja w każdym razie nie zaprzestanę polecać Ciebie najsłodszemu Panu i Dziewicy Maryi, aby obdarzyli Cię władzą i mocą do przezwyciężenia tych trudności. Tym niemniej chciałbym, abyś wiedział, że Twoja dusza wiele na tym zyska, iż najsłodszy Jezus pozwala nam doświadczać podobnych przeciwności, aby jeszcze bardziej nas ubogacić niebieskimi dobrami.

A zatem odwagi, mój przyjacielu, ponieważ nasze życie, jak mówi Apostoł, jest ciągłym bojowaniem; lecz dlatego też jest dla nas znakiem, że z pomocą miłosiernego Boga znajdziemy się kiedyś pośród najprzedniejszych mieszkańców Raju.
Będę pisał do Ciebie rzadko, zarówno dlatego, że brakuje mi czasu, jak też dlatego, że sam bardziej potrzebuję nauki niż pouczania kogoś. Niech więc będą dla Ciebie nauczycielami ukochany Jezus wraz ze swoją najświętszą Rodzicielką, abyś doświadczył miłości Ich Obojga.
Módl się do Boga za mnie nędznego, który Cię składam na kochającym sercu Jezusa i Maryi.